Rozdział:111

Gdzieś w kosmosie, znajdował się wielki statek kosmiczny, w którym znajdowali się jacyś dziwne stworzenia (każdy innego koloru skóre, z wystającymi czółkami z czoła oraz uszami, ubrane w jakieś zbroje). Jeden z załogi podszedł do kapitana, którym był jakiś kosmita (miał na sobie dziwny pancerz czarno-czerwony, tego samego koloru czworokątny hełm).
-Ziro-sama.
Z:Czego chcesz, czy udało ci się zlokalizować święty kryształ „Banitro”?
-Tak, według naszych danych znajduje się on na nie wielkiej planecie o nazwie ziemia.
Z:Ziemia, pierwsze słyszę o takiej planecie. W takim razie wyślijcie tam Routera.
-Tak jest.
Tym czasem w Kusanami, w pewnym domku albo raczej w ogrodzie, trenował Wenuri wraz z swoim 8-letnim synem Tarin(jego rysy twarzy także były podobne do ojca, kolor włosów ciemny-blond, ubrany w żółtą koszulkę na ramiączkach oraz czarne krótkie spodenki).
Mimo tego że Tarin był nadal dzieckiem, to Wenuri mu nie odpuszczał i dawał mu coraz to cięższe treningi. W pewnym momencie chłopak padł na ziemie ze zmęczenia.
WH:Co jest tylko na tyle cię stać, ja w twoim wieku mogłem pokonywać dużą grupę dorosłych ludzi.
TH:Przepraszam ojcze. Chyba nie mam wyboru i będę musiał z tego skorzystać.(powiedział i także wszedł w formę Ultra-Wojownika.)
WH:Co, kiedy zdołałeś opanować tą formę?
TH:Pewnego razu jak pojedynkowałem się z Rockim.
WH:Czy on, także potrafi się przemieniać?
TH:Jasne, opanowaliśmy to w tym samym czasie.
WH:”Świetnie po prostu świetnie. Legendarnym Ultra-Wojownikiem, może dziś być każdy.” Dobrze koniec gadania, kontynuujmy trening, ale teraz przejdźmy na wyższy poziom. (powiedział i także wszedł w formę Ultra-Wojownika)
Wenuri oraz Tarin zaczęli sparing między sobą, Tarin jak na swój wiek był bardzo zdolny, prawie tak samo jak Rocky. Po chwili do ogrodu weszła Orika nosząc na tacy ciastka oraz szklanki soku.
OH:Przyniosłam wam coś do przegryzienia, i może starczy na dzisiaj?
TP:Dzięki mamo. (powiedział i udał się do stołu)
WH:Nie będziesz dysponowała czasem treningu.
OH:To jest dopiero 8-letnie dziecko, nie przesadzasz trochę?
WH:Nie, chcę by wyrosło na twardego mężczyznę a nie jakąś ciotę.
OH:Ehh...nieważne. Zbierajcie się, wyruszamy.
WH:Niby gdzie?
OH:Do Miroiego.
TH:Super, odwiedzę Rockiego oraz Ikariego.
WH:I jak zwykle nie omówiłaś tego ze mną wcześniej.
OH:Jakoś mi się zapomniało.



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Warinfinicon: Rozdział 1

Warinfinicon: Rozdział 72

Warinfinicon: Rozdział 67