Warinfinicon: Rozdział 69

Tym czasem na polu walki, Karai skrywał się w opustoszałym budynku przed Kazushim.
Kz:Jedynie co pozostało ci to ukrywanie się, ludzie to są rzeczywiście są żałosnymi stworzeniami.
W końcu Kazushi odnalazł mężczyznę i rzucił się do ataku, Karai uniknął go odskakując do góry, jednak kosmita ta tym nie poprzestał i stworzył przed sobą kilka czarnych strzał, które posłał na niego. Karai zmuszony był ich uniknąć, większość z nich udało mu się uniknąć, ale jedna trafiła go w żebro i powaliła go na ziemie.
Kz:Kondycja nie ta co na początku, zresztą co myślałeś stając do walki z najpotężniejszą osobą w galaktyce.
Nagle spod Karaiego wystrzeliły czarne strzały stworzone przez Kazushiego, mężczyzna nie zdołał nic zrobić i dostał nimi bezpośrednio, większość strzał przebiły jego brzuch oraz klatkę piersiową, jedna gardło a ostatnia głowę, Karai padł bezwładnie na ziemi.
Ka:”Czy to rzeczywiście ma być mój koniec, cóż zapewne godny kogoś takiego jak ja. Moje życie było jedną wielką porażką, nic prócz sztukami walki mi nie wychodziło, nie potrafiłem nawet znaleźć kobiety, nie potrafiłem obronić przyjaciół. Chociaż jakby się nad tym zastanawiać, to jest jedna rzecz która mi się udała, a tą rzeczą jesteś ty Miroi. Ciesze się że miałem tak wspaniałego ucznia, jestem pewny że wyrośniesz na wspaniałego wojownika, byłeś dla mnie jak syn, którego nigdy nie miałem. Dni które razem spędziliśmy, na zawsze pozostaną w moim sercu, żegnaj Miroi.” (powiedział swoje ostatnie słowa, zamykając powieki)
Karai znalazł się w jakimś innym świecie nad głową miał złotą aureolą a jego ciało było świecące, tuż przed nim pojawiły się dwie osoby. Jedną z nich była ciemnowłosa kobieta a drugim czerwonowłosy mężczyzna.
-No nareszcie się pojawiłeś, nawet nie wiesz ile tu na ciebie czekaliśmy.
K:Sami, Jack?
J:Trochę kazałeś nam na siebie czekać.
K:Wybaczcie, to przeze mnie wtedy zginęliście, gdybym był wtedy silniejszy to by do tego wszystkiego by nie doszło.
S:Nie obwiniaj się oto to był nasz wybór, a teraz chodź musimy nadrobić stracony czas. (powiedziała chwytając przyjaciela za rękę.)
K:Jasne, "Miroi powodzenia, na pewno zostaniesz potężnym wojownikiem."
W tym momencie na pole walki przybył Miroi, od razu spojrzał na leżące w kałuży ciało swojego mistrza, niezwłocznie do niego podbiegł.
Kz:Więc wróciłeś.
MW:Staruszku...Staruszku...Staruszku nie, to nie może być prawda, nie, Staruszku! (krzyknął ze łzami w oczach)
Kz:To na nic teraz ten głupiec gryzie piach.
MW:Zapłacisz mi za to, nie daruje ci tego Kaaaaaaaazzzzzzzuuuuuuuuuussssssssshhhhiiiiiiii!
Nagle ciało Miroiego otoczył strumień powietrza, który unosił kamienie oraz skrawki ziemi, następnie pojawiła się fioletowa aura, niebo się zachmurzyło i zaczęły strzelać błyskawice, ziemia zaczęła się trząść.
Kz:C...co się dzieje, jego moc znacząco wzrasta?
Włosy Miroiego stanęły do góry i zmieniły kolor na fioletowy, brwi również przybrały te barwę, źrenice zmieniły kolor na niebieski.
Kz:”Ta moc, niemożliwe. Nie mówcie że ten dzieciak stał się legendarnym Ultra-Wojownikiem?”

MW:Kazushi zabije cię!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Rozdział: 115

Warinfinicon: Rozdział 39

Rozdział: 110 (Ziro Arc)