Warinfinicon: Specjal #2

Miroi oraz reszta szykowała się do wyjazdu na wakacje.
KR:Miroi pośpiesz się bo pojedziemy bez ciebie.
MW:Chwila już i wychodzę.
RP:Rany co mu tak długo idzie?
O:Ciekawe co robi że aż tyle mu to schodzi?
KR:Znając jego życie to pewnie się jeszcze obżera.
W końcu po 40 minutach Miroi wyszedł z domu, po czym cała czwórka ruszyła na pewną wyspę, do której dotarli pod koniec dnia.
MW:Co to za miejsce?
KR:Jak byłam mała to rodzicie mnie zabierali na tą wyspę, chodź cię za mną.
Po chwili wszyscy dotarli pod nie wielki drewniany domek.
KR:Dobra jesteśmy na miejscu, rozgoście się.
W czasie kiedy Miroi wraz z przyjaciółmi wypoczywali na wyspie do ziemi zbliżał nie wielki statek kosmiczny.
-Chciałem poinformować że zbliżamy się do planety zwanej ziemia.
-Świetnie, udało ci się zlokalizować tego który zabił mojego syna?
-Tak według zebranych informacji obecnie znajduje się na nie wielkim terenie otoczonym ogromnym zbiornikiem wody.
-Świetnie w takim razie ruszamy tam.
-Rozkaz!
Tym czasem na w drewnianym domku przyjaciele zaczeli zajmować pokoje.
KR:Możecie sobie wybrać jaki chcecie pokój.
O:Świetnie to ja biorę ten.
RP:Ja wezmę ten.
KR:To w takim razie Ja i Miroi bierzemy ten?
MW:Co, mamy wspólny pokój?
KR:Tak, a co myślaleś że też będziesz miał własny pokój?
MW:Mówiąc szczerze taką miałem nadzieje.
KR:Jako że jesteśmy razem w zwiąku od teraz możemy mieć wspólny pokój.
MW:Ehh, no dobra.
KR:W takim razie chodźmy rozpakujemy się.
Następnego dnia Miroi stanął przed przed świtem i po zarzucaniu udał się na pobliskie wzgórze by potrenować, nagle przeszło go dziwne uczucie i chwile później wokół niego pojawiło się dziesiątki jakiś stworzeń, które nie przypominały ludzi, każdy ubrany był w czerwoną zbroje.
MW:Kim wy jesteście?
-Jesteśmy żołnierzami lorda Zaturiego i przybyliśmy by pokonać cię w jego imienie.
MW:Serio, widzę że zapowiada się nie zła zabawa.
Kosmici rzucili się na Miroiego, ten nawet się nie wysilając zaczął ich pokonywać, jednego przerzucił przez siebie drugiego walnął w brzuch a trzeciego kopnął w klatkę piersiową. Kilku z nich zaczeło wystrzeliwać z palców lasery, oczywiście nie wywołalo to najmniejszego wrażenia na Miroim, który rozprawił się z nimi w ciągu rozprawił, zaraz potem ruszył na resztę z którymi też się rozprawił.
MW:I to tylko na tyle was stać, mówiąc szczerze liczyłem na nieco lepszą zabawę.
Gdy Miroi miał wrocić do domu zaczął coś wyczuwać.
MW:Co to za energia?
Nagle za chłopakiem pojawiła się pewna tajemnicza postać.
Miroi szybko się zorientował i w ostatnim momencie uniknął ataku przeciwnika, kiedy spojarzł w jego stronę spostrzegł jakiegoś kosmitę, miał na sobie niebieski pancerz, tego samego koloru hełm, czerwone oczy a z tyłu wystający ogon.
MW:Kim ty jesteś?
X:Nazywam się Xeno i przyszedłem dokonać zemsty na tobie.
MW:Zemścić, o czym ty mówisz?
X:Nie udawaj idioty, to przecież ty zabiłeś mojego ojca, Kazushiego.
MW:Co, czyli ty jesteś jego synem?
X:Zgadza się, teraz zapłacisz za to ze go zabiłeś. (powiedział uwalniając swoją energie)
Energia Xeno była tak wielka że zaczeła trząść całą planetą.
MW:C...co za niesamowita enegia.
Xeno w mgnieniu oka pojawił się przed Miroim i kopniakiem posłał go na górę, przez którą się przebił.
MW:Co za niesamowita siła, sprzyjemnością stawie jej czoła. (powiedział przyjmując pozycje bojowę)
X:Co jest, wychodzisz czy dalej zamierzasz się chować przede mną.
MW:Dobra, powinno być gotowe.
Na twarzy Miroiego pojawiły się jakieś czerwone znaki, otoczyła go tego samego koloru aura, natomiast jego oko zmieniło kolor na biały. W mgnieniu oka pojawił się przed Xenemi i walnął go w brzuch, cios był na tyle mocny że spowodował trzęsienie ziemi.
MW:I co powiesz na to?
X:To jest cała twoja moc? (spytał nawet nie reagując na cios)
MW:Co?
Xeno chwycił za rękę Miroiego i przerzucił go przez siebie uderzając w ziemie, Miroi kopnął go zzaskoczenia w brodę, dzięki czemu udało się od niego odskoczyć. Następnie wystawił swoją dominującą dłoń w jego kierunku, drugą ręką chwycił za okolice nadgarstka, po chwili pojawiła się niebieska kula energii.
MW:Shoguneri! (powiedział wystrzeliwując wielki promień energii)
Kiedy technika Miroiego trafiła w cel spowodowała gigantyczną eksplozje, kilka chwil później z dymu wyszedł Xeno, wyglądał jakby technika nic mu nie zrobiła.
MW:Nie możliwe.
W tym czasie na pole walki przybyły Karina, Rokori oraz Orika.
KR:Miroi wszystko w porządku, co tu się dzieje?
MW:Ten gość mnie zaatakował.
RP:Skoro tak, to chyba przyda ci się pomoc, racja?
MW:Nie wtrącajcie się, ten przeciwnik jest z zupełnie innej ligi.
KR:To co mamy zrobić, mamy ci pozwolić z nim sam walczyć, przecież ty ledwo dajesz radę.
MW:Spokojnie, jeszcze nie wyciągnąłem swojego asa z rękawa. „Chociaż wprawdzie nie opanowałem tego jeszcze do końca, to jednak muszę zaryzykować.”
Miroi zaczął podchodzić do Xeno.
X:Więc nadal się nie poddajesz, wciąż chcesz walczyć?
MW:Tak, czas bym pokazał ci moją pełną moc.
Miroi zaczął uwalniać swoją prawdziwą energie, cały teren wokół niego zaczął się trząsć kamienie i skrawki ziemi zaczeły się unosić w powietrzu.
X:Jego moc znacząco wzrosła, jak to możliwe?
Ciało Miroiego prócz czerwonej aury otoczyła również fioletowe, po czym zaczeły na siebie nachodzić tworząc porpurową aurę.
X:K...kim ty jesteś?
MW:Nazywam się Miroi Warusaki i przedstawię ci połączoną moc Ultra-Miroiego z energią. (odpowiedział znikając z oczów swojego przeciwnika)
Miroi w ułamku sekundy pojawił się przed Xeno i kopniakiem posłał go na sporą odległosć, zaraz optem pojawił się tuż za nim i kopnął w plecy wybijając w powietrze, nagle chłopak zaczął czuć przeogromny ból.
MW:”Cholera każda komórka mojego ciała boli niemiłośiernie, muszę zakończyć tą walkę tym jednym ciosem.”
Miroi skupił całą swoją moc w pięści i walnął nią w Xeno jednocześnie przebijając go na wylot.
X:N...nie to nie możliwe, to nie może się tak skończyć. (powiedział po czym jego ciało eksplodowało_
Miroi lecieć bezwładnie ku ziemi, otaczająca jego ciało aura znikneła, tuż przed upadkiem uchronił go.
Następnego dnia Miroi zaczął odzyskiwać przytomność, nadal odczuwał skutki wczorajszej walki.
KR:Nie powineś się jeszcze poruszać.
MW:Karina, co się stało?
KR:Nie źle dałeś temu całem Xeno popalić, ale pownieneś lepiej obchodzić swoją mocą, jeśli ma cię również ranić.
MW:Spokojnie mie musisz się o to martwić, skończyłem jak skończyłem gdyż jeszcze nie dokońca opanowałem tą umiejętność.
KR:Dobra, pownieneś trochę odpocząć i wrócić do sił, ja przyrządze ci coś do jedzenie.
MW:Dzięki.
Kilka dni później... Miroi był już w stanie ledwo chodzić, chociaż nadal odczuwał skutki połączenia mocy 'ULTRA-MIROIEGO' z energią Natury, gdy zauważył że nikogo nie ma w domku od razu zakradł się do kuchni, po otwarciu lodówki chłopak był w siódmym niebie.
MW:”Cóż chyba się nie obrażą jak się trochę podjem.”
Kiedy Miroi się najadł udał się na polanę, następnie przybrał formę Ultra- Miroiego i rozpoczął swój trening, po jakimś czasie postanowił pownownie połączyć swoją moc z energią Natury, jednak kiedy to zrobił poczuł ogromny ból i po chwili otoczająca fioletowa aura znikneła, natomiast on sam padł na ziemie. Kilka minut później do leżącego na ziemi Miroiego podbiegła Karina i reszta.
KR:Miroi co ty wyprawiasz, przecież mówiłam ci że masz się nie nadwyrężać i odpoczywać.
MW:Wybacz, ale nie mogłem się powstrzymać.
KR:Ehh co ja z tobą mam, w porzątku od teraz będę miała cię na oko i pilnować cię cały czas.
MW:Nie jestem jakiś dziecikiem by trzeba się mną opiekować.
KR:Ale tak się zachowujesz.
MW:Rany.

Kiedy tylko Miroi wrócił do pełnej sprawności, wszyscy wrócili do domu.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Warinfinicon: Rozdział 1

Warinfinicon: Rozdział 72

Warinfinicon: Rozdział 67